No tak, ale przez ten tydzien musze czyms zajac dzieci. Wczoraj bylam w parku i na placu zabaw oraz na basenie, a dzisiaj sie wybralysmy do Pensylwenii do Longwood Gardens. Przecudowne miejsce!!! Szkoda, ze tak daleko ode mnie. Jakies 160km w jedna strone.
Pogoda byla cudowna. Wlasnie taka, jaka mozna sobie wymarzyc do chodzenia po parku. Swiecilo sloneczko od czasu do czasu i wial mily wiaterek. Zas z drugiej strony (czy zawsze musza byc dwie strony?) nie byl to odpowiedni czas do odwiedzenia tego wlasnie parku. Roslinki wiosenne juz przekwitly, a letnie jeszcze sie nie pokazaly, ale i tak warto bylo.
Na dowod tego zarzuce was zdjeciami.
Zacznijmy od domu wlasciciela parku - pana du Ponta. Pierwsze zdjecie to miejsce do przechowywania naczyn i sejf na srebra. Pod spodem z lewej strony znajduje sie elektryczna suszarka do recznikow (okolo 1930 roku). A z prawej strony czesc paleniska.
A to jedno z drzew, ktore dopiero dzisiaj wpadlo mi w oko. Nazywa sie Princess Tree (Drzewo ksiezniczka). Charakteryzuje sie liscmi w ksztalcie serca.
Moje dziewczynki karmily rybki.
Hibiskusow bylo co niemiara, ale te kolory przykuly moja uwage.
A czy znacie ten kwiatek? Nazwy nie pamietam, ale pamietam, ze przed moim wyjazdem z Polski byl popularnym doniczkowym kwatkiem urodzinowym. Woda w srodku kwiatka utrzymuje sie caly czas i dzieki temu ma caly czas wilgoc. A kwitnie na niebiesko.
A oto male cudenka. Wygladaja jak sztuczne miniaturki. A jednak prawdziwe. Niektore datuja sie na 1910 rok.
Na zdjeciu jest drzewko granatu z owocami z 1910, a na drugim - wiaz chinski z 1929
Nie moglam sie oprzec, aby nie pokazac azalii bonzajka. Ja nie moglam wychodowac malego, zwyklego krzaczka, a tu prosze miniaturka.
Wiszace cudnosci.Drzwi obrosniete "pasozytami"
Na drugim zdjeciu jest kwitnacy kaktus.
A to park lilii wodnych. Po raz pierwszy mialam okazje, aby powachac lilie wodna. Zapach niezapomniany - miodowo -ananasowy. Na ostatnim zdjeciu sa liscie lotosu z paczkami kwiatowymi.
Owoce jednej z palm.
Moje ulubione miejsce. Kacik wisteriowy. Chociaz wisteria dawno juz przekwitla, to alejka ma nadal swoj urok.
Hortensja z liscmi w ksztalcie lisci klonowych.
To miejsce mnie zauroczylo. Przypomina mi laki w Polsce.
Ostatnie spojrzenie na park.
Jadac pierwszy raz do tego parku, mozna bylo spotkac mase starych domow i farm. Wiekszosc z nich juz nie istnieje, a jesli juz to sa opuszczone. Jak to wlasnie:
Mam nadzieje, ze was nie zanudzilam......
miła wycieczka. Szalenie lubię Pensylwanię. Jest taka inna od NJ. Dla mnie troszkę baśniowa. Zatrzymana w czasie. Uwielbiam ichsze budownictwo. Miodzio! I ta przestrzeń!
ReplyDeleteMoje zuchy kończą w przyszły piątek i też zacznie się problem z organizacją czasu, zajęć i opieki. Ot, życie...
Pozdrawiam sennie jeszcze...
Oj gdyby nie ta praca, nic by mnie nie trzymalo w NJ. Masz racje. PA jest cudowna.
ReplyDeleteI wish you good luck in my blog candy.:)
ReplyDelete