Wednesday, September 29, 2010

NIEDZIELNE ZAKUPY

Caly czas sie zastanawiam czy moj niedzielny wypad byl udany i szczerze powiedziawszy nie mam odpowiedzi. Wyszlam z hotelu (wysprzedaz wloczki miala miejsce w hotelu) troche zawiedziona. Pojechalam tam z zamiarem zakupu bawelny w roznych kolorach. Owszem byla bawelna, ale dosc gruba, kolory albo mdle, albo melanz. Skoro pojechalam tam az taki kawal drogi, nie moglam wyjsc z pustymi rekami. I oto moje zakupy: (zdjecia nie zaciekawe, ale juz nie bede przepraszac, kiedys sie naucze fotografii....ale to kiedys)

Premier Yearn Breeze - 60% wiskozy i 40% akrylu - 6 motkow po 100g kazdy.
Ta wloczke wybrala Kasia na zimowa czapke, szalik i getry - Filatura Cervina - Caprice Color - 100% akryl - 10 motkow 50 g kazdy. Prawdopodobnie zrobie czapke podwojna nitka i nie bedzie za bardzo widac cieniowania wloczki.
Filatura Lanarota Alpaca Cloud - 78% Baby Alpaca i 22% akryl - 10 motkow po 50g kazdy.
I na koniec Filatura Lanarota Rich Wool - 100% pure wool - 20 motkow 50g kazdy.
Zanim jednak zabiore sie za wykorzystywanie zakupionej wloczki, MUSZE w koncu pokonczyc pare prac, ktore leza porozrzucane po katach. Musze sie w tajemnicy przyznac, ze powoli (zawsze to cos) wykanczam i siebie i robotki.

Saturday, September 25, 2010

JESIEN?

Przegladajac blogi, natrafilam na wiele wpisow o jesieni i o dekoracjach jesiennych. A ja nie chce jeszcze jesieni. Pomimo tego, ze ja uwielbiam za kolory jakimi nas raczy, to kojarzy mi sie ona z nadchodzacym zimnem i cieplymi kurtkami. Bleeee... Ale jak na razie jesien przywitala nas bardzo letnio. Musielismy wlaczy ponownie klimatyzacje, bo nie dalo sie z goraca i wysokiej wilgotnosci wytrzymac w domu. Prawdopodobnie jutro wszystko sie zmieni i znow bedzie mozna pootwierac okna na oscierz.
Chcialam ten weekend spedzic na wykonczeniach mojej calej kolekcji niedokonczonych robotek i wstawieniu ich zdjec na bloga. I chyba to mi sie nie uda.
Dzisiaj pracowalam w szkole Kasi, odrabiajac swoje "szkolne obowiazki". Szkola co roku organizuje we wrzesniu "Pazdziernikowy festyn" z grami, zabawami i jazda na sianie. Obowiazkiem kadego rodzica jest odpracowanie 4-ch godzin na tym festynie. Wyjatkowo nie bylo zbyt duzo ludzi, ale zmeczylo mnie stanie przy swoim stanowisku. Gdy wrocilam do domu, ledwo trzymalam sie na nogach.
Szczerze powiedziawszy, to mialam napisac o jutrzejszych zakupach a nie o festynie. Jutro jade do hotelu. Pomyslicie, wielkie mi co hotel. Ale w tym hotelu nowojorska hurtownia sprzedaje wloczke. Sprzedaja tylko i wylacznie w duzych opakowaniach, ale za to za grosze. Jesli w sklepie motek (70%welny i 30%soi) kosztuje $5.99, a ja za opakowanie (bylam tam w tamtym roku) szesciu motkow zaplacilam $10, to chyba warto pojechac. Nieprawdaz?
Tym razem mam ochote na welne i bawelne. Zadnego akryliku i tego typu sztucznosci. Mam nadzieje, ze moja "wycieczka" sie powiedzie i wroce z dobrymi zbiorami.

Tuesday, September 21, 2010

MALE PRZERYWNIKI

Zaczelam nowy obrazek. Wyszylam 10 xxx-kow i robotka stanela. Dlaczego? Odpowiedz jest prosta. W tzw. miedzyczasie, musialam skonczyc to czy tamto, ale o tym innym razem. Juz dawno mialam ochote na te malenstwa, az wreszcze nadszedl czas na ich wykonanie.
Gruszka, a wlasciwie schemat, zanalazlam w internecieSchemat znalazlam tutaj

Saturday, September 18, 2010

JAK SZYBKO MOZNA NABAWIC SIE KOMPLEKSOW

No wlasnie. Jak szybko? Nic prostszego, wystarczy zajrzec na pare blogow i juz czlowieka zbija z nog. Czy widzialyscie blog Janeczki, Koroneczki, Agasunset czy tez A Madia do Crochet? Napewno tak. Jesli tak, to moze wiecie czy te kobitki wogole spia? Nie moge siebie nazwac pracusiem, ale chyba leniem rowniez nie jestem, jednak nie nadarzam za swoimi codziennymi obowiazkami. Do swoich przyjemnosci zasiadam czasami okolo polnocy. A co wtedy mozna zrobic? Niestety nie zbyt wiele. Zdjecia swoich robotek rowniez pstrykam pozna noca. A ze i swialto nie te, zdjecia nie sa tak piekne jak powinny byc i zawsze robione w przelocie, aby bylo. Mysle, ze to rowniez troche zniecheca mnie do wstawiania coraz to innych postow. Moze juz czas, aby zapisac sie na kurs fotograficzny? Tylko jak? Moj maz wyjezdza do pracy okolo 9-tej, a zajecia zaczynaja sie o 18-tej i trwaja minimum 1.5 godziny.
A myslicie, ze piszac tego posta, sloneczko swieci za oknem? Niestety, sloneczko zaszlo jakies 4 godziny temu, a ja jestem strasznie zmeczona. Caly ten tydzien zapowiada sie "ciekawie". Mam tylko cicha nadzieje, ze jakos go przezyje.

Pozdrawiam Was goroco.....zakompleksiona robotkowo Iza

Tuesday, September 7, 2010

MARIA NUROWSKA - WYBOR ANNY



Super ksiazka! Nie moglam sie od niej oderwac i nie moglam przestac o niej myslec.
Jesli ktos ma ochote przeczytac dobra recenzje, polecam blog Grzegorza Chojnowskiego, wroclawskiego dziennikarza i publicysty. Przy takiej recenzji, moje wypociny nie beda mialy zadnego blasku.
Mieszkajac od kilku lat w Stanach, poznalam bardzo duzo Zydow. Sa rozni. Jedni sa bardzo religijni i tradycyjni, inni nie przywiazuja do tradycji zadnej wagi i powagi. Jedno jest pewne, wszyscy sa bardzo dumni z tego, ze sa Zydami. Oni to maja chyba we krwi.
Czytajac ksiazke Nurowskiej, zastanawialam sie jak ja bym postapila bedac w sytuacji bohaterki ksiazki. Czy moglabym przekreslic wszystkie moje lata zycia, dla czegos nowego? Na pewno chcialabym poznac swoja prawdziwa rodzine. Ale czy moglabym rozpoczac wszystko od nowa? Zmienic religie, tradycje, zwyczaje? Nie wiem czy starczyloby mi odwagi.
Obserwujac swoich znajomych, ktorzy zyja w mieszanych zwiazkach, mysle, ze ja nie dalabym sobie rady. Im dluzej mieszkam w Ameryce, jestem bardziej polska niz mieszkalabym w Polsce. Moze to smiesznie brzmi, ale jestem bardzo z tego dumna. Czasami moze nawet za bardzo?!!

Monday, September 6, 2010

KONIEC STAREGO I POCZATEK NOWEGO

1-go wrzesnia zamknelam kolejny rozdzial mego zycia. Moje mlodsze dziecie poszlo do przedszkola. Teraz mysle, ze to nie blolalo tak mocno jak przy pierwszym, ale ....
Nadal mi szkoda tego co sie skonczylo. Pani "Babcia"- opiekunka byla najlepsza. Szkoda mi naszych parpminutowych rozmow porannych i popoludniowych. Szkoda mi naszych wspolnych czwartkowych obiadow. Szkoda...
Niestety to juz nie wroci. Karolina musiala isc do przedszkola. Ale zanim poszla, zrobilam male pozegnanie. Kupilam ooogroomny bukiet mieczykow (az rece sie uginaly pod ich iloscia), ciasto, karteczke i karty do sklepu (aby sobie sama cos kupila). To bylo od mojego dziecka.
A to ode mnie.......Jeszcze nie wykonczony w 100%, nie wyprany i pomietolony.
A tu juz w oprawie. Mialam maly dylemat czy wybrac srebrna czy zlota ramke. Jedna z pan poradzila mi zlota. I nie wiem czy kupilam ja ze wzgledu na kolor czy tez jej wytlumaczenie. Ta pani rzekla mi, ze Matka Boska powinna byc w bogatszej oprawie i zlot abardziej do niej pasuje. Spodobalo mi sie to tlumaczenie i tym sposobem moj obrazek wyglada tak a nie inaczej.
Mysle, ze Babci sie tez spodobal.


Sunday, September 5, 2010

KONIEC WAKACJI

No i narobialam znowu zaleglosci. Nie przecze, ze bylam troche zajeta. W pracy ostre przygotowania do nowego roku szkolnego, ktory zacznie sie we wtorek. Niby nic nie bylo nowego, a jednak... A moze to tylko przemeczenie?
Zanim jednak zaczal sie ten zwariowany czas, wybralismy sie na kilka dni do Pensylwenii. Dlugo sie zastanawialismy czy wogole wyjechac z domu, bo chorobsko rozlozylo nas oboje w przyspieszonym tempie. Stwierdzilismy, ze wolimy dzieci wywiezc na mala wycieczke i kurowac sie na swiezym powietrzu niz zamknac sie w domu. I to byl switny pomysl.
Pojechalismy do Bushkill Falls zwanego rowniez Niagara Pensylwenii. Nasi znajomi maja tam dom, ktory wynajmuja na tzw. weekendy. Bylo cudownie! Niby bylismy wsrod ludzi, a jednak w gluszy.
Co chwile mozna bylo spotkac jelenie,sarny i dzikie indyki spacerujace w te i we wte.

Dziewczynki rano karmily sarenki jablkami z tarasu.
Po drodze do parku, zajechalismy do sklepu z wyrobami indianskimi i narciarskimi Moje corcie przymierzaly roznego rodzaju czapki i czapy, co mozna zobaczyc na zalaczonym obrazku.

Nie wiem, kto mial wiekszy ubaw. My czy dzieci?
W samym parku rowniez bylo cudownie. Nie mialam pojecia, ze moje dzieci sa tak wytrzymale w chodzeniu. Zwlaszcza moje "baby". A bylo gdzie spacerowac.

A tak przy okazji zauwazylismy, ze idzie jesien. Zaczely sie czerwienic gdzie niegdzie liscie, a gdzie niegdzie nawet opadac. Troche zrobilo nam sie smutno. Jesien tutaj nie wyglada tak pieknie jak w Polsce. Wlasciwie to jej nie ma. Jednego dnia jest goraco i letnio, nastepnego dnia przychodzi chlod i w ciagu kilku dni zamienia sie na pozna jesien. Brak mi tutaj takiej prawdziwej polskiej wrzesniowej jesieni. No coz jak sie nie ma co sie lubi, to sie lubi co sie ma. Mam takie pory roku i nic na to nie poradze.
Ale za to mozna napotkac tutaj na "cuda" przyrody, ktore zwracaja uwage ze wzgledu na swoja urode, prostote czy tezniesamowitosc. nie bede nikogo zarzucac zdjeciami przyrody, wiec wybire tylko dwa, ktore mi sie bardzo spodobaly.
Czy nie sa cudowne?