Saturday, July 30, 2011

Friday, July 29, 2011

CAMP 2

Pare postow wstecz pisalam o kasinych polkoloniach. Nie mam  zamiaru opisywac wszystkich zajec, jakie juz minely, ale nie moge pominac zajec farbowania. Sama tego nigdy nie robilam, a moje dziecie ...prosze bardzo.
Najpierw bylo farbowanie chustek na glowe.



 Byly tez skarpertki. Tylko jak tu nosic dwie rozne skarperki?
 Byla tez koszulka
 Na moja prosbe, Kasia i jej kolezanki zafarbowaly mi muline. Kolory wyszly calkiem ciekawe. Lepiej wygladaja pozwijane. Juz mysle do czego ich uzyc.

Wednesday, July 27, 2011

BAKTUS I SZAL #2

Nadrabiam zaleglosci..... Udalo mi sie skonczyc szal dla mojej mlodszej coreczki. Troche to trwalo, ale za to nie ma na nim bledow jak bylo z pierwszym.
Jezdzac coraz czesciej na raverly, znalazlam wzor na super szalik. Akurat dostalam od kolezanki z pracy dwa motki wloczki takiej milutkiej i mieciutkiej.
Wloczka Louisa Harding Impressions i druty 4mm.


KARTKI URODZINOWE

Jak zwykle na ostatnia chwile. W poprzednia sobote mielismy jechac na potrojne urodziny. Za kazdym razem, gdy odwiedzalam jakikolwiek sklep, kartki byly na ostanim miejscu listy. Oczywiscie nie kupilam ani jednej. Nie bylo innego wyjscia, jak usiasc i zrobic samemu. A ze byly to dzieciece urodziny, zagonilam do tego Kasie. Przy mojej malej pomocy wyszly je takie oto karteczki.


 I wszystkie razem.

Tuesday, July 26, 2011

SAL Guimauve et Violette

Na jednej z francuskich stron znalazlam nowa zabawe. Co prawda moj francuski jest na tak wysokim poziomie, ze poza dzien dobry i kocham cie nie znam ani jednego slowa. Oczywiscie uzywam tlumacza googla. Jest on tak dobry, ze zastanawiam sie czy ja wogole znam polski. Czasami zdania przetlumaczone nie maja najmniejszego sensu i jeszcze wiekszy robia metlik w glowie. Ale czego to sie nie robi dla swojego hobby.
Coraz bardziej podoba mi sie udzial w SAL-ach. W jakis dziwny sposob SAL mnie mobilizuje do pracy, bo przeciez oprocz tej "narzuconej" pracy sa inne bardzo ciekawe robotki, ktore czekaja w kolejce. Nieprawdaz?

Ale wracajac do mojego nowego SAL-a...... Znalazlam go u Valerii. Bylam sporo spozniona, ale nadrobilam zaleglosci i w tej chwili, na trzecim etapie wyglada wlasnie tak:
Wyszywam na 18-tce (jakos nie moge sie jeszcze przemoc do lnianego materialu). Kolor? Oj, to trudno powiedziec. Mial byc kremowy, jest brudno szaro-kremowy. I tak juz zostanie.

Monday, July 25, 2011

CAMP 1

Wakacje. To przepiekny czas. Cieplo i milo. Dlugie dni i cieple, krotkie noce. Czego jeszcze potrzeba do szczescia? No tak, ale jak sie ma dzieci, to trzeba cos z nimi zrobic w czasie tego cudownego czasu. Jest to wielki problem a szczegolnie tu w Stanach. Wyslanie dziecka na kolonie kojarzy sie kazdemu z kupa pieniedzy, polkolonie i owszem sa, ale i one kosztuja nie malo. Gdyby nie to, ze pracuje tam gdzie pracuje, nie wiem czy byloby nas stac na jakiekolwiek atrakcje wakacyjne dla naszego dziecka. I tu to mam duzo szczescia. Ze wzgledu na pracownicza znizke, polkolonie nie kosztuja majatku, a moja corka tak sie dobrze bawi, ze nie mysli o powrocie do domu.
Ten camp (owe polkolonie) wyglada troche inaczej niz wiekszosc z nich. Kasia mogla sobie wybrac klasy, w ktorych chcialaby brac udzial. Co tydzien co innego i do tego rano inne zajecia a po poludniu inne. Poniewz mamusia lubie robotki reczne, coreczka nie ma wyjscia i musiala wybrac kursy robotkowe. Dzieci na zasadzie zabawy ucza sie roznych ciekawych rzeczy.
W pierwszym tygodniu  popoludniu Kasia piekla desery. Przepis z campu zrobil furrore na przyjeciu u znajomej (ale sie chwale. Co nie? Ale co! Dumna ze mnie matka).
Natomiast rono bylo malowanie farbami wodnymi. Kazdego dnia, Kasia przynosila inny obrazek. Powiem szcezrze, ze bylam zaskoczona koncowymi efektami. Same osadzcie:
Pierwszego obrazka nie zdarzylam obfocic, maz zabral do pracy.
Tematem dnia byla symetria
 Na podstawie opowiadania dzieci mialy namalowac smoka, bohatera opowiesci
 Wyobraz sobie, ze jestes mniejsza niz biedronka, namaluj swiat widziany swoimi malutkimi oczami
 Dzungla i jej mieszkancy
 Tak mi sie podobaly Kasi obrazy, ze oprawilam w ramki i zdobia sciany w moim pokoju w pracy. Moge je podziwiac codziennie.

Sunday, July 3, 2011

JOGODOWE PLONY

U nas rozpoczal sie sezon jagodowy, wlasciwie sezon na amerykanska borowke. Dlatego w piatek wybralysmy sie z kolezanka na jagodki. Zabralysmy dzieci, krem z filterm i wyruszylysmy na jagodobranie. Jagod bylo w brod i ogromne jak banie.
Na miejsce zbiorow zawiozla nas specjalna limuzyna, czyli traktor z wozem.
Nasze dzieci zaszyly sie w krzakach i pochlonelo je zbieractwo.


A oto efekty naszej pracy. 
Pozniej wybralysmy sie na karminie zwierzatek w pobliskiej zagrodzie. Dzieci karmily kozy i osly.